Nie ma takiej możliwości, by przez całe życie być szczęśliwym, bo tak naprawdę to uczucie pojawia się tylko w określonych momentach: kolacja w restauracji, poranna kawa w drodze do pracy czy wieczorne wino z przyjaciółką. To drobiazgi i teoretycznie nie mają żadnego znaczenia, a przecież sprawiają, że z naszego portfela uciekają pieniądze. Teoretycznie te pieniądze nie uczynią zbyt wielkiej dziury w naszym budżecie, ale z drugiej strony, kropla drąży skałę.
Efekt latte
David bach, Amerykanin i doradca finansowy stworzył to jakże ciekaw pojęcia, które dotyczy drobnych, codziennych wydatków. Zasada jest banalna: jeśli za każdą poranną kawę, kupowaną w drodze do pracy, płacisz dziesięć złotych, to oznacza to, że miesięcznie wydajesz dwieście złotych. Liczymy oczywiście tylko dni robocze, a w skali roku mamy już dwa tysiące czterysta, a po dziesięciu latach dwadzieścia cztery tysiące. Jeśli do tego doliczymy gazetę, kupowaną codziennie, czy regularnie opłacaną subskrypcję, z której niekoniecznie korzystamy, paczkę papierosów, czy niezdrowe chipsy lub przekąski, kwota zrobi się niebagatelna.
Metoda świnki skarbonki
Małe dzieci wdrażamy do oszczędzania, proponując im wrzucanie bilonu do świnek skarbonek. W tym przypadku w dodatku daleko lepsze jest zresztą zastosowanie przezroczystego słoika, tak by dziecko widziało, ile moment odłożyło. W przypadku dorosłych wcale nie jest inaczej, bo my także lubimy wymierne i widoczne oszczędności. Metoda ta szerzej została opisana na portalu www.portfel.pl. Korzystne są metody proponowane przez banki, czyli choćby zaokrąglanie końcówek z płatności kartą. To proste, płacisz za zakupy kartą np. 7 złotych, a ustawiasz zaokrąglenie płatności do dziesięciu złotych. Siedem dostaje sprzedawca, a trzy złote trafia na twoje konto oszczędnościowe. Efekt zauważysz bardzo szybko, zerkając na uskładane po dwóch, trzech miesiącach środki. Równie dobrze możesz wrócić do metody z dzieciństwa i na przykład poddając się losowi, wrzucać do słoika wszystkie pięciozłotówki, które trafiają w twoje ręce. To doskonała metoda dla tych, którzy lubią posługiwać się gotówką.
Wyrzeczenia to nie metoda
Oczywiście, zupełnie nie chodzi tu o to, aby wyrzekać się wszystkich przyjemności. Jeśli czujesz, że bez porannej kawy nie jesteś w stanie żyć, nie rezygnuj z niej. Nie chodzi o to, aby zostać ascetą i żyć jak mnich, ale o to, by wydawać swoje pieniądze świadomie. Chcesz wdawać na drobiazgi, które sprawiają, że twoje życie jest pełniejsze, rób to, tylko cały czas miej z tego satysfakcję, a nie rób to z nawyku. Nawykiem powinno być odkładanie, a nie wydawanie.
Przemyśl większy cel
Pomyśl o jeszcze jednym: czy drobiazgi są ważniejsze od twojego głównego celu. Drobne kwoty trzeba przeznaczyć na coś konkretnego, co faktycznie da nam przyjemność i wniesie satysfakcję w nasze życie. Może to być wyjazd na wakacje, może nowa torebka, a może zabezpieczenie pieniędzy na funduszu awaryjnym. Chodzi o to, by mieć poczucie, że rezygnujemy z czegoś teraz, by zyskać coś więcej za jakiś czas. To efekt odroczonej przyjemności, na którą warto poczekać.
Siła nawyków
Najłatwiej jest, gdy oszczędzanie wejdzie ci w nawyk, a najlepiej, by odbywało się automatycznie, praktycznie bez twojego udziału. Jeśli opanujesz zasadę płacenia najpierw sobie i zaraz po tym, gdy na twoje konto wpłynie wynagrodzenie, będziesz przelewał określoną kwotę na konto oszczędnościowe, nawet nie będziesz mieć poczucia, że z czegokolwiek rezygnujesz. Zwyczajnie, dojdzie ci do opłacenia kolejny rachunek, tylko on przełoży się z czasem na osiągnięcie określonego celu czy realizację marzenia.